Brudna gra Hołowni
Szymon Hołownia jakiś krąg elektoratu ma. Zwęził mu się dość mocno od czasu wyborów prezydenckich '2020, po których zgłosił wątpliwą intelektualnie pretensję, że gdyby PO nie wystawiło swojego kandydata w I turze, on w II wygrałby z Dudą.
Ktoś go musiał trzepnął trepem w głowę, aby głosić podobną niedorzeczność. Ale dorzecznością jest, że w drugiej turze nie poparł otwartymi słowy Rafała Trzaskowskiego. Mniejsza z tą zaprzeszłością.
Dzisiaj wchodzimy w początek kampanii prezydenckiej, która potrwa 5 miesięcy, a Hołownia dalej swoje i na tej podstawie robi kupę na koalicję rządową, chce się od niej odciąć i zmierzać trzecią drogą bezsensu, który już dzisiaj jest nazywana brudną grą.
Ta gra się zaostrzy, gdy Hołownia przekona się, że nie zyskuje wyborców i nie ma szans na drugą turę. Uważam, że pogrąży swoją partię i swoją postać. Nie ma żadnego większego zaplecza personalnego, a sam jest "cienkim Bolkiem". Wcale się nie wyzłośliwiam, intelektualnie jest żaden, jego zwarte publikacje, gdyby wyżąć, niewiele kropel rozumu z nich by spadło, za to by wyprodukowano dużą kluchę narcyzmu i to mało wdzięcznego, estetycznie przeżutego.
Dominika Długosz w niedużym artykule rozprawia się z Hołownią, zwłaszcza po rozmowie z Moniką Olejnik, w której narobił (och, nasrał) na Koalicję 15 października, a przecież ją współtworzył. Przykre to we wszelkich kontekstach, przykrzejsze okaże się dla niego, bo zostanie z niczym, a na pewno z głupią miną, niezbyt rozgarniętego Szymka, który politycznie nie potrafi się budować, za to bruździć znakomicie.
Hołownia chce za wszelką cenę pokazać, że nie jest zależny od Tuska i zrzucić z siebie odpowiedzialność za decyzje rządu. Stąd ta nagła szczerość i przyznanie się do błędów. — Przez ostatni rok Hołownia i jego ludzie byli niewidoczni. Teraz będą nadrabiać — słyszymy w KO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz